Niestety dzisiaj trochę o bublach. Na szczęście w swoim małym kosmetycznym zbiorze nie mam ich zbyt wiele, ale od czasu do czasu trafi się coś, co nie odpowiada moim potrzebom. Oczywiście, u Was może być inaczej, więc to, że u mnie coś jest bublem, nie znaczy, że Wam również się nie spodoba. Na zdjęciu widzicie już co to takiego, więc jeśli chcecie wiedzieć, czemu te produkty się u mnie nie sprawdziły, zapraszam do przeczytania całego posta.
Pierwszy bubel do baza pod cienie marki The Balm, Put a Lid On It. Wiązałam z tą bazą duże nadzieję. Ba, znalazła się na którejś z moich wishlist i bardzo chciałam ją kupić, kiedy sama za jakąś bazą się jeszcze rozglądałam. Na szczęście nie kupiłam jej wtedy, trafiła do mnie trochę przypadkiem, bo otrzymałam jej miniaturkę przy zakupie paletki Nude Tude.
Baza jest silikonowa, posiada delikatny kolor, jednak po aplikacji na powiekę i roztarciu, staje się przezroczysta. Konsystencja jest zbita, więc tak naprawdę potrzebujemy jej dosłownie ociupinkę. Przez to na pewno produkt zyskuje na wydajności.
Tyle na plus. Co do minusów - no cóż, tak jak powiedziałam na moich powiekach się zupełnie nie sprawdziła. Wiecie, ja nie mam tłustych powiek, właściwie często one ulegają przesuszeniom, więc na prawdę nie wiem, dlaczego ta baza sprawia, że cienie okropnie mi się rolują w ciągu dnia, zbierają w załamaniu i ogółem wyglądają bardzo nieestetycznie. Koszmar. Ta baza u mnie ani nie podbija pigmentacji, ani nie przedłuża trwałości cieni, wręcz przeciwnie - nawet ją osłabia.
Uwierzcie mi, przetestowałam ją na różne sposoby, przypudrowaną po, nieprzypudrowaną po, na "gołą" powiekę, na odrobinę korektora, na przypudrowaną powiekę wcześniej, na nieprzypudrowaną powiekę wcześniej. Za każdym razem, kończyło się to tak samo. No cóż, jak widać jest to produkt nie dla mnie. A cena pełnowymiarowego produktu niestety jest wysoka - około 65 zł/12 ml.
O wiele lepiej sprawdza się u mnie matowa baza Zoeva, Maybelline Color Tattoo, nie mówiąc już o Inglocie w tubce, który jest po prostu genialny!
O wiele lepiej sprawdza się u mnie matowa baza Zoeva, Maybelline Color Tattoo, nie mówiąc już o Inglocie w tubce, który jest po prostu genialny!
Drugi bubel to najnowszy podkład Bourjois City Radiance. Na szczęście też nie kupiłam pełnowymiarowego opakowania, a jedynie próbkę. Na początku byłam bardzo na tak i już myślałam, że to będzie mój nowy hit, ale niestety.
Zacznę może od tego, że podkład ma krycie, które określiłabym mianem średnie plus plus, ponieważ podkład naprawdę dobrze kryje, a jeszcze jego krycie można dodatkowo budować, więc za to duży plus. Kryje prawie wszystkie moje niedoskonałości i już nie wymagają one użycia korektora.
Podkład ma bardzo gęstą konsystencję, przyjemny zapach i ta konsystencja jest naprawdę fajna przy nakładaniu, zarówno pędzlem, jak i gąbką. Trochę się trzeba napracować, żeby wprasować go w skórę, aby wyglądał naturalne, ale warto, bo efekt tuż po nałożeniu jest tego wart. Podkład ma jakby mokre wykończenie (ale nie takie jak Bourjois Healthy Mix, czy AA Makeup Filler), lekko się lepi.
Teraz niestety przejdę do minusów, a konkretnie do tego jak podkład "nosi się" w ciągu dnia. Przyznam, że myślałam, że ten podkład jakoś zastygnie i przestanie się lepić, ale nie przestał. Lepił się przez kilka godzin i to było bardzo irytujące.
Po przypudrowaniu wyglądał tragicznie sucho, musiałam go spryskać mgiełką nawilżającą i ta mgiełka mi ten podkład zważyła, co nie zdarzało się nigdy wcześniej (używałam sprawdzonej mgiełki i sprawdzonego pudru).
Za drugim razem zostawiłam go nieprzypudrowanym, ale to z kolei sprawiło, że wszystko, co na niego nakładałam (bronzer, róż) wyglądało bardzo plamiście i tak samo plamiście i nierówno się w ciągu dnia ścierało.
W ciągu dnia podkład okropnie wchodzi w zmarszczki i tworzy je nam również tam, gdzie ich zwykle nie ma.
Przypudrowany, czy nieprzypudrowany okropnie ściera się z twarzy. Zostawał na telefonie, na rękach... Wystarczyło, że dotknęłam palcem twarzy, a na palcu zostawał konkretny odcisk, jakbyśmy dopiero co swatchowały puder;) Po paru godzinach cała byłam ubrudzona. Nie będę nawet wspominać, że ten podkład to zmora dla ubrań. Jak przyszłam do domu późnym wieczorem, mogłam sobie pisać po twarzy palcem i tworzyć szlaczki.
Co dziwne, pomimo, że ten podkład tak się ścierał, nie widać było ubytków na twarzy. Niedoskonałości nadal były przykryte, zaczerwienienia nie przebijały. Dziwna sprawa;)
Podsumowując, na mojej mieszanej cerze podkład się nie sprawdził, ale może u kogoś z suchą cerą sprawdziłby się lepiej? Ciężko powiedzieć, ale jeśli chcecie go koniecznie wypróbować, to albo weźcie ze sobą jakiś słoiczek i przed zakupem, poproście o próbkę w jakiejś drogerii (o ile traficie na życzliwą ekspedientkę, która go Wam nałoży), albo kupcie próbkę.
Cena tego produktu waha się od 37 zł w drogeriach internetowych do 56 zł stacjonarnie (za 30 ml).
Co do koloru to 01 i 02 to najjaśniejsze dostępne kolory, choć takie najjaśniejsze to one nie są. 01 wpada w bardzo różowe tony, więc nie polecam go dla ciepłego i neutralnego typu urody, 02 jest bardzo ładny, żółciutki.
Przy wyborze koloru, pamiętajcie, że podkład jeszcze trochę ciemnieje.
Dajcie znać w komentarzach, czy miałyście te produkty, czy chcecie je wypróbować. Jeśli miałyście, koniecznie napiszcie czy u Was się sprawdziły, czy wręcz przeciwnie - macie podobne odczucia, co ja. Jeśli macie jakichś swoich bubli, to też się nimi podzielcie, być może zastanowię się pięć razy, zanim je kupię;)
Mam ochotę wypróbować jeszcze korektor z tej samej serii, ale trochę czuję się zniechęcona. Szkoda, że nie ma próbek korektorów.
podziwam za tak obszerną treść!
OdpowiedzUsuńhttp://variousss.blogspot.com/ zapraszam, blog jest nowy wiec liczylabym na jakies wskazowki!
Trochę tego tekstu wyszło...;)
UsuńOstatnio widziałam sporo negatywnych opinii o tym nowym podkładzie Bourjois.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że sporo jest o nim skrajnych opinii.
UsuńMam tą bazę z thebalm i ja jestem nią zachwycona :)
OdpowiedzUsuńKochana czy mogłabyś poklikać w linki w najnowszym poście ?
Z góry dziękuję <3
Widziałam właśnie u Ciebie jej recenzję:) Jak widać, nie wszystko dla wszystkich. Jasne, nie ma problemu;)
UsuńJa bardzo lubię kosmetyki The Balm :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))
Ja też, w szczególności cienie i róże;) Szkoda, że akurat ten się okazał takim niewypałem.
UsuńTrochę szkoda że Ci się nie sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńNoo, niestety:(
Usuńszkoda, że buble ;/
OdpowiedzUsuńNoo, szkoda:(
UsuńSzkoda że ta baza TheBalm się nie sprawdziła, bo słyszałam o niej wiele dobrych opinii i myślałam o jej zakupie :) ale chyba się jeszcze zastanowię bo jednak trochę kosztuje..
OdpowiedzUsuńCiężko stwierdzić, czy u Ciebie się sprawdzi. Tak jak mówisz, sporo osób jest z niej zadowolonych, więc może akurat. Niestety, cena jest wysoka:(
UsuńSzkoda, że się nie sprawdziły, podkład mnie kusił, ale sobie daruję. Obserwuję i zapraszam :)
OdpowiedzUsuń