Dzisiaj opowiem Wam o nowych matowych pomadkach w płynie marki Golden Rose. Takie produkty zawsze są pożądane na polskim rynku. Ja w swoim zbiorze mam praktycznie same matowe pomadki i jak kiedyś już pisałam na blogu, ciągle poszukuję nowych formuł, ale mam też co do nich duże wymagania. Jeśli chcecie wiedzieć, jak w moim odczuciu, wypadły te pomadki, zapraszam do dalszego czytania. Ostrzegam, że post jest baaardzo długi i solidnie okraszony zdjęciami. Na końcu posta znajdziecie też swatche wszystkich trzech produktów i mały test na wytrzymałość.
Ja posiadam trzy kolory - 05, 08 i 11, natomiast Golden Rose ma w ofercie 12 kolorów.
05 to bardzo ładna śliwka (przypomina mi trochę 405 Nicea z Kobo), 08 to mocny, neonowy róż a la barbie, a 11 to beż z domieszką brązu (taki odcień Kylie Jenner, przypomina mi trochę Sleek Birthday Suit) . Poniżej znajdziecie wizualizację wszystkich kolorów.
Na polskiej stronie producenta jeszcze nie pojawił się opis produktu, więc uzupełnię go kiedy będzie już dostępny.
Teraz o tym, co zapewne najbardziej Was interesuje czyli o właściwościach i trwałości.
Nie wiem, czy widzicie to na zdjęciu, ale pomadka zawiera w sobie delikatne... drobinki. Tak, drobinki. Co, powiedzmy sobie szczerze, jest dość dziwne przy matowych pomadkach. Pani na stoisku Golden Rose zapewniała mnie, że są one niewidoczne na ustach, ale - niestety - są one widoczne, choć nienachalne. Ja widzę je patrząc na siebie w lusterku i ktoś patrząc na nas z bliska raczej też je dostrzeże. Nie mówię, że te drobinki są złe, bo one odbijają światło i dają delikatny efekt rozświetlenia, szczególnie na środku ust, co z kolei prowadzi do tego, że usta wydają się delikatnie pełniejsze. Jeśli jednak nie lubicie takiego błysku, na ustach, to myślę, że nie są to produkty dla Was.
Z tego, co się orientuję podobne drobinki zawierają pomadki Inglot. Kiedyś je swatchowałam, ale zupełnie nie przypadły mi do gustu.
Nie mniej jednak, dla mnie osobiście, te drobinki w matowej pomadce to sprawa dość dziwna, bo jeśli w przypadku jakiegokolwiek błyszczyka ich obecność jest zrozumiała, to nie rozumiem, co producent miał na myśli dodając je do matowej pomadki w płynie. Nie mam wszystkich kolorów, ale obawiałabym się, że przy tych całkiem jasnych różach, ta pomadka będzie wyglądała na perłową.
Z tego, co się orientuję podobne drobinki zawierają pomadki Inglot. Kiedyś je swatchowałam, ale zupełnie nie przypadły mi do gustu.
Nie mniej jednak, dla mnie osobiście, te drobinki w matowej pomadce to sprawa dość dziwna, bo jeśli w przypadku jakiegokolwiek błyszczyka ich obecność jest zrozumiała, to nie rozumiem, co producent miał na myśli dodając je do matowej pomadki w płynie. Nie mam wszystkich kolorów, ale obawiałabym się, że przy tych całkiem jasnych różach, ta pomadka będzie wyglądała na perłową.
Wykończenie tych pomadek nie jest do końca matowe. Jest satynowo-matowe, trochę przypomina mi to efekt Rouge Edition Velvet z Bourjois, ale jednak nie do końca. REV są jeszcze bardziej satynowe. Są za to trochę mniej matowe niż pomadki Sephora Cream Lip Stain, które swoją drogą kocham.
Pomadki Golden Rose są bardzo komfortowe w noszeniu, nie wysuszają ust, nie powodują uczucia ściągnięcia, ani podczas zastygania, ani później. Nie podkreślają suchych skórek. Na początku delikatnie się lepią, ale efekt ten z czasem ich ścierania się, mija.
Zapach jest identyczny, jak w przypadku pomadek Sephora - dość intensywny, ale przyjemny, jakby... waniliowy?
Pigmentacja jest bardzo dobra, minimalnie mniejsza niż w przypadku w/w Sephory, porównywalna dla mnie z Bourjois.
Są to pomadki zastygające i w tej kwestii również bardzo przypominają mi Sephorę.
Jeśli chodzi o trwałość - to jest ona bardzo dobra. Pomadki na moich ustach utrzymują się odrobinę krócej niż Sephora Cream Lip Stain, mniej więcej tak długo jak Bourjois REV czy Sleek Matte Me. Wytrzymują na ustach kilka godzin. Spokojnie przetrwają jedzenie i picie. W ciągu dnia zjadają się od środka, w bardzo ładny, estetyczny sposób.
Aplikator jest bardzo wygodny - to taka typowa różdżka z bardzo miękką i dość giętką gąbeczką o podłużnym kształcie, więc nie ma problemu z precyzyjnym nałożeniem pomadki na usta.
Opakowanie jest bardzo proste, nie wygląda ani jakoś bardzo elegancko, ani tandetnie. Może jedyny minus za to, że pomadki są "grubaśne", przez co zajmują sporo miejsca. Ten przezroczysty plastik z którego zostały wykonany jest, moim zdaniem, dość tandetny jakościowo, ale to nie znaczy, że będzie nietrwały. Końcówka jest czarna, matowa.
Pomadki w płynie kosztują 19,90 zł i znajdziecie je na wyspach Golden Rose (niestety póki co nie ma ich na stronie). Pojemność to 5,5 ml i producent daje nam 12 miesięcy na ich zużycie.
Bardzo je Wam polecam, szczególnie biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości i jeszcze uwzględniając to, ile Golden Rose oferuje kolorów... Coś czuję, że te pomadki to będzie hit.
Sercem zostaję nadal przy pomadkach Sephory, bo ciut bardziej mi odpowiadają pod paroma względami i są numerem jeden, ale po te pomadki również będę sięgać bardzo często, bo mają kolory, których Sephora nie ma. Poza tym Sephora kosztuje 45 zł/5 ml i niestety gama kolorystyczna w Polsce nie powala. Na pewno są bardziej udane niż te nowe matowe pomadki z Avon.
Jedyny minus tych pomadek jest taki, że według mnie pigmentacja każdego z tych odcieni nie jest sobie równa. Przykładowo, jak próbowałam nr 12 to zauważyłam, że tworzy on delikatne prześwity i nie rozkłada się na ustach równomiernie, podobnie jak Grand Cru z REV Bourjois. Nie wiem, czy trafiłam na felerny egzemplarz, czy faktycznie ta pomadka ma gorszą pigmentację. Bardzo mocną pigmentację ma za to 05.
Na koniec swatche wszystkich trzech produktów i mały test na wytrzymałość:)
Od lewej nr 11, 05 i 08. Jedna cienka warstwa.
Tak prezentują się swatche po przetarciu pomadki palcem i jej zastygnięciu.
Mały test wytrzymałości - włożyłam rękę pod wodę i absolutnie nic się z tym produktem nie stało.
Tarłam, tarłam i pomadka odrobinę się rozmazała na konturze.
Test płynu micelarnego. Najłatwiej schodzi ta najjaśniejsza i najbardziej perłowa pomadka, ale poza tym polecam je zmywać dwufazówką, bo micel może nie wystarczyć.
Test aplikatora - jak widać jest bardzo giętki i wygina się na wszystkie strony
Mam nadzieję, że na tych dwóch zdjęciach widać te złote i niebieskie drobinki w pomadce
I na sam koniec swatche wszystkich trzech pomadek na ustach
![]() | |||||||||||||
Pomadka nr 08 |
![]() |
Pomadka nr 11 |
![]() |
Pomadka nr 05 |
![]() |
A tak prezentuje się pomadka nr 08 po jedzeniu i piciu |
Dajcie znać w komentarzach, co myślicie o tych pomadkach, czy już je próbowałyście, a może zamierzacie dopiero wypróbować? Oczywiście, jeśli macie jeszcze jakieś pytania, co do nich, to też śmiało piszcie w komentarzach:)
Pamiętajcie, że jest to na razie moje pierwsze wrażenie - przez ostatnie 2 dni dość intensywnie je testowałam, żeby móc coś więcej na ich temat Wam powiedzieć. Natomiast, jeśli w najbliższym czasie zmienię zdanie na ich temat, na pewno poinformuję Was o tym na blogu.
A i jeszcze, jeśli szukacie bardzo modnego ostatnio "trupiego" koloru, to koniecznie przyjrzycie się nr 10, przypomina mi trochę ten bardzo popularny kolor z pomadek NYX Lip Lingerie.
AKTUALIZACJA
Pierwszą wadą, którą dostrzegłam w pomadkach, przez ponad miesiąc ich używania jest wysuszenie ust. Moje usta na ogół bardzo dobrze znoszą matowe pomadki, nie ulegają tak łatwo przesuszeniom, pomimo, że noszę je codziennie, ale ta pomadka na dłuższą metę spowodowała ogromne spustoszenie na moich ustach, do tego stopnia, że musiałam je ratować lanoliną, bo zwykłe pomadki ochronne nie dawały rady. Natomiast, przy jednokrotnej aplikacji krzywdy Wam nie zrobią. Ja nie czuję dyskomfortu, uczucia ściągnięcia, kiedy noszę je na ustach. Wysuszenie pojawiło się u mnie dopiero po tygodniu codziennej aplikacji.
A Wy zauważyłyście jakieś ich wady przy dłuższym stosowaniu? Ile i jakie kolory już macie? Z których jesteście zadowolone, a z których nie? Planujecie dokupić następne? Piszcie koniecznie w komentarzach;)
AKTUALIZACJA
Pierwszą wadą, którą dostrzegłam w pomadkach, przez ponad miesiąc ich używania jest wysuszenie ust. Moje usta na ogół bardzo dobrze znoszą matowe pomadki, nie ulegają tak łatwo przesuszeniom, pomimo, że noszę je codziennie, ale ta pomadka na dłuższą metę spowodowała ogromne spustoszenie na moich ustach, do tego stopnia, że musiałam je ratować lanoliną, bo zwykłe pomadki ochronne nie dawały rady. Natomiast, przy jednokrotnej aplikacji krzywdy Wam nie zrobią. Ja nie czuję dyskomfortu, uczucia ściągnięcia, kiedy noszę je na ustach. Wysuszenie pojawiło się u mnie dopiero po tygodniu codziennej aplikacji.
Drugą istotną wadą tych pomadek jest to, że nie wszystkie kolory mają taką samą jakość. Ja posiadam obecnie cztery kolory - 01, 05, 07 i 11.
Z
11 jestem najbardziej rozczarowana - drobinki w tej pomadce bardzo
rzucają się w oczy, o wiele bardziej niż myślałam. Ponadto, po jakimś
czasie noszenia tej pomadki, na ustach zostają same drobinki, kolor się
"zjada". Tym samym, ten kolor jest o wiele mniej trwały niż np. 07.
Różnicę w ich trwałości dobrze widać w poście, który Wam podlinkowałam.
Na swatchach na dłoni, najłatwiej zmyła się właśnie 11.
Kolejny kolor, który mnie rozczarował to 01. Tę pomadkę dokupiłam później, ponieważ miała ładny, pastelowy odcień różu. Niestety, okazała się być najmniej napigmentowaną i najbardziej lepiącą się pomadką z całej czwórki. Przy nakładaniu tworzy też prześwity, więc trzeba jej grubszą warstwę, a to też wpływa na zmniejszenie jej trwałości.
05 jest lepsza jakościowo od dwóch pierwszych pomadek. Jest lepiej napigmentowana od 01, ale słabiej od 07. Trwałość tego koloru jest dobra, ale niestety, ten kolor najbardziej podkreśla fakturę ust, każdą "zmarszczkę" na ustach. W przypadku tego koloru bardzo widoczna jest również linia odcięcia się wewnętrznej strony ust, od wewnętrznej.
07, w moim odczuciu, to najlepiej napigmentowany i najbardziej trwały kolor, ze wszystkich czterech.
Kolejny kolor, który mnie rozczarował to 01. Tę pomadkę dokupiłam później, ponieważ miała ładny, pastelowy odcień różu. Niestety, okazała się być najmniej napigmentowaną i najbardziej lepiącą się pomadką z całej czwórki. Przy nakładaniu tworzy też prześwity, więc trzeba jej grubszą warstwę, a to też wpływa na zmniejszenie jej trwałości.
05 jest lepsza jakościowo od dwóch pierwszych pomadek. Jest lepiej napigmentowana od 01, ale słabiej od 07. Trwałość tego koloru jest dobra, ale niestety, ten kolor najbardziej podkreśla fakturę ust, każdą "zmarszczkę" na ustach. W przypadku tego koloru bardzo widoczna jest również linia odcięcia się wewnętrznej strony ust, od wewnętrznej.
07, w moim odczuciu, to najlepiej napigmentowany i najbardziej trwały kolor, ze wszystkich czterech.
Do zalet tej pomadki należy z pewnością bogata gama kolorystyczna, dobra pigmentacja i trwałość niektórych odcieni, brak uczucia ściągnięcia ust, oraz cena - jak na matowe pomadki w płynie, cena nie jest wygórowana.
Ja
nie dokupię kolejnych odcieni. Pozostanę wierna pomadkom Sephory, które
jednak są lepsze jakościowo od tych z Golden Rose, pomimo, że na
pierwszy rzut oka wydają się bardzo podobne, oraz pomadkom Rouge Edition
Velvet z Bourjois.
Jednak
jeśli Wy szukacie taniej matowej pomadki, którą będziecie stosować
okazjonalnie, to jak najbardziej powinnyście się nią zainteresować.
Niektóre odcienie są bardziej trwałe, niektóre mniej, ale nadal to jest
dobra jakość, jak za tę cenę.
A Wy zauważyłyście jakieś ich wady przy dłuższym stosowaniu? Ile i jakie kolory już macie? Z których jesteście zadowolone, a z których nie? Planujecie dokupić następne? Piszcie koniecznie w komentarzach;)
Golden rose ma naprawdę świetne kosmetyki. Te pomadki mi się bardzo spodobały :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, to świetna marka;) W takim razie koniecznie musisz je wypróbować;)
UsuńBardzo mnie ciekawią i na pewno zdecyduję się na jakiś kolor albo kilka :D
OdpowiedzUsuńHah 'kilka' u mnie to też słowo klucz;D
Usuńciekawią mnie, może kupie :)
OdpowiedzUsuńPolecam;) Jak nie kupić, to chociaż sprawdzić je na dłoni w drogerii:)
UsuńWow wyglądają świetnie :) Ja jakoś nie mogę przekonać się do matowych pomadek i błyszczyków ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo są naprawdę mega trwałe i wygodne:) Myślę, że tutaj kluczem jest znalezienie takiej formuły, która będzie nam odpowiadać w 100%. Jak już taką znajdziesz to ciężko będzie zrezygnować z tych matowych;)
UsuńPolecam po nałożeniu 12 dodać odrobine na środek ust od wewnątrz 01 i tworzy nam sie magiczne ombre bez wysiłku, a usta są trójwymiarowe i nienachalne <3
UsuńJeszcze ich nie widziałam, ale na pewno gdy zajdę na stoisko to się zaopatrzę w jakieś fajne kolorki bo to mój ulubiony tym produktów do ust :)
OdpowiedzUsuńWybór jest spory, więc na pewno znajdziesz coś dla siebie:)
UsuńTrochę dziwnie, że mają drobinki, widać je chyba nawet przy tym najjaśniejszym odcieniu, ale i tak całkiem fajnie wyglądają :) Muszę się wybrać na stoisko GR obejrzeć co tam mają nowego :)
OdpowiedzUsuńOstatnio chyba pojawiło się sporo ciekawych nowości:)
UsuńOjej... Nr 8 Przepiękna !!!
OdpowiedzUsuńFakt, śliczna jest i mam wrażenie, że ten kolor najbardziej mi pasuje;)
UsuńZ pewnościa się skuszę, uwielbiam Golden Rose
OdpowiedzUsuńJa też, bo coraz bardziej zaskakują swoimi produktami i udowadniają, że coś dobre jakościowo nie musi być drogie;)
UsuńBardzo dobra recenzja :) Oglądałam je wczoraj i pierwsze skojarzenie po powąchaniu Sephora Cream Lip Stain, których mam dwie sztuki. Nie wiem czy to czasem nie ta sama fabryka ;) Najbardziej drobinki widać tu na zdjęciach na ustach w kolorze 11, ale z daleka i w dziennym świetle myślę, że nie będą tak widoczne. Na innych kolorach mniej je widać. Cena naprawdę spoko, w porównaniu do jakości. Miałam problem ze zmyciem swatchy ;) Ja myślę nad 03, a post porównawczy z odpowiednikami innych marek bardzo by się przydał, zwłaszcza do pomadek Nyx Lip Llingerie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Fakt, że na niektórych kolorach je mniej widać, jak np. na 08, 03 czy 02. 03 to odpowiednik Dusty Rose z ABH, więc będzie się pięknie prezentować na ustach:) Post porównawczy na pewno się pojawi na blogu w tym tygodniu;)
Usuńzrobilabys to porownanie? kupilam wczoraj 03 ale anastasii na zywo nie mialam okazji zobaczyc i chcialabym obczaic czy faktycznie maja taki sam badz podobny kolor. ogolnie spodziewalam sie po 03 ze to bedze bardziej jak birthday suit ze sleeka a'la kylie jenner brudny chlodny roz. tymczasem ten z golden wg mnie jest dosc ciemny i bardziej zywy- chyba ze na moich ustach i przy jasnej cerze po prostu tak sie prezentuje... :D
UsuńNie będę jednak robić osobnego postu z porównaniem kolorów na zdjęciach, ale jeśli jesteś ciekawa jakiś konkretnych kolorów, to pisz śmiało na maila, postaram się pomóc. 03 to zupełnie inny kolor niż BS ze Sleeka. Sleek jest różowo-beżowy i jasny, Anastasia i Golden Rose, tak jak słusznie zauważyłaś, są ciemniejsze i bardziej żywe. To kompletnie inny odcień. Z kolei, porównując Anastasie do Golden Rose - na ustach 03 z GR jest ciemniejsza i cieplejsza niż Dusty Rose z A.
UsuńKupiłam 09, chciałam jeszcze 05, ale nie było :(
OdpowiedzUsuń09 piękna klasyczna czerwień;) Mam identyczną właśnie z Sephory, ale jak się skończy to na pewno zamiast niej kupię tę z Golden Rose:) Podobno bardzo szybko wyprzedają się te pomadki;)
Usuńuwielbiam matowe pomadki Golden Rose, zarówno klasyczne Velvet Matte jak i Crayon, te nowe w płynie baardzo kuszą swoją wytrzymałością i kolorami! Chyba skuszę się na nr. 11, pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńklik - Blondynka Potrafi
Crayon też są świetne:)
UsuńCzy kolor nr 8 może być mniej więcej zamiennikiem REV Ole Flamingo? :D tak mi się nasunęło pytanie, bo widzę, że to bardzo podobny kolor :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie. 08 z Golden Rose jest jaśniejsza, bardziej różowa i neonowa, a Ole Flamingo jest ciemniejsza, wpada bardziej w malinę i nie jest to taki "ostry" rażący kolor. Lepszym zamiennikiem będzie 07.
UsuńSkusiłaś mnie, mam już sporą kolekcję matowych pomadek , ale teraz będę musiała ją powiększyć :P
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak ja, ale co zrobić, skoro one wciąż kuszą i kuszą...
Usuńa ja zastanawiam się nad zakupem kolorów 01 i 03
OdpowiedzUsuń03 nie miałam, ale 01 bardzo polecam, na ustach wygląda obłędnie;)
UsuńMoja 12 też nie nakłada się jednej grubości warstwą, czyli dokładnie ten problem o którym pisałaś.. Ale mimo wszystko jest ładna, choć bardzo podbija żółte tony zębów. Może nie tak jak mocny pomarańcz, ale z bliska widać, że żeby nie są śnieżne. Zjada się po pewnym czasie i kilku posilkach, napojach i calusach, ale u mnie równomiernie z całych ust (zostawiając bardzo ładną "poswiate"). A teraz pędze po kolejny kolor, tylko nie potrafię się zdecydować na jeden xd
OdpowiedzUsuńU mnie z kolei te pomadki zjadają się tak, że powstaje taka wyraźna linia, oddzielająca wewnętrzną cześć ust od zewnętrznej... Ale to prawda, kolory są świetne i ciężko pozostać przy jednym;)
UsuńSłyszałam dużo pozytywnych opinii o tych pomadkach, ale jestem też wierną fanką bourjois, jeśli chodzi o inne produkty, szminek nie próbowałam. Jak myślisz, lepiej zainwestować w bourjois velvet rouge edition czy tą z golden rose? :)
OdpowiedzUsuńHmm, to zupełnie inny typ pomadek, ale ja jednak bym inwestowała w Bourjois. Te z Golden Rose są fajne (i niedrogie), ale Bourjois w ogóle nie czuć na ustach, są takie przyjemnie satynowe i poza 08 wszystkie mają świetną pigmentację, a w przypadku tych z Golden Rose - czuć, że jednak mamy coś suchego, matowego na ustach i niestety niektóre kolory mają słabszą pigmentację, niż inne. No i nie wiem, jakby to było u Ciebie, ale u mnie Bourjois trzyma się na ustach o wiele dłużej;)
UsuńNo właśnie dosyć szybko wysuszają mi się usta, np. przy pomadkach golden rose standardowych velvet matte, dlatego zastanawiałam się, czy nie lepiej zainwestować w bourjois. :) dziękuję Ci bardzo za odpowiedź! :)
UsuńKoniecznie musze je wyprobowac :)
OdpowiedzUsuńWiecie może czy dostane je gdzieś w Poznaniu na stoisku? W którymś z center handlowych?
OdpowiedzUsuńFajne kolorki, jednak ja wolałabym coś dla siebie w kolorze nude :)
OdpowiedzUsuńZamierzam kupić kolor 03, ale chcę sprawdzić najpierw w drogeri, ale nie wiem w jakiej są, w jakiej drogeri ty kupowałaś?
OdpowiedzUsuńDwie na wyspie GR w Galerii Rzeszów, jedną na wyspie GR w Millenium Hall, ale są też w Golden&Beauty na pasażu w Leclercu.
UsuńJasne kolory nie mają drobinek w ogóle to
OdpowiedzUsuńChodzi o te z tych nowszych? 13, 16, 17 itd.? Z tego co swatchowałam je w sklepie to faktycznie nie miały drobinek. Ogólnie te nowsze odcienie są zdecydowanie lepsze jakościowo od tych początkowych. Mam czerwień 18 i też nie ma drobinek i o wiele lepiej się na ustach trzyma niż pierwsze numerki.
Usuń