Dziś na blogu ulubieńcy miesiąca. Szczerze powiedziawszy, gdy przygotowywałam ten post, nie myślałam, że uzbiera się aż tyle produktów. W czerwcu jak zwykle upodobałam sobie kilka produktów z kolorówki i kilka z pielęgnacji. Jeśli jesteście ciekawi, jakie produkty wyróżniłam w ubiegłym miesiącu, to zapraszam do dalszego czytania;)
Jeśli chodzi o kolorówkę moje serce w tym miesiącu podbiły dwa tusze, o których już Wam na blogu pisałam. Oczywiście chodzi o Maybelline The Falsies Push Up Drama i Loreal False Lash Wings Sculpt Mascara. Każdy z nich daje zupełnie inny efekt i szczerze, nie potrafię wskazać lepszego. Każdy z nich bije na głowę nawet moją ulubioną mascarę Loreal Volume Million Lashes So Couture, a to już wiele znaczy;)
W czerwcu szczególnie upodobałam sobie również korektor pod oczy w pędzelku Loreal Lumi Magique. Najjaśniejszy kolor w gamie Ivory Beige jest faktycznie bardzo jasny i bardzo żółty, za co ogromny plus. Poza tym jest leciutki, całkiem nieźle kryje i cudownie rozświetla. Ideał na lato.
Kolejny produkt z kolorówki to wykręcana kredka do brwi Golden Rose Longstay Precise Browliner. Moja jest w numerku 105. Produkt jest faktycznie długotrwały, bardzo precyzyjny i w niczym nie ustępuje droższym kredkom, nawet marek selektywnych. Ogromny plus za równie precyzyjną spiralkę.
W tym miesiącu bardzo często sięgałam po róże z paletki Zoeva Coral Spectrum. Każdy z nich jest piękny i genialnie komponuje się z większością letnich makijaży. Znajdziemy tu zarówno odcienie ciepłe, jak i neutralne. Jeden róż jest rozświetlający. Pisałam już Wam o tej paletce w tym poście, jeśli chcecie wiedzieć coś więcej na jej temat, to tam odsyłam.
Ostatni już produkt z kolorówki to matowa pomadka do ust w płynie - Sephora Cream Lip Stain. Ta pomadka często gości w ulubieńcach, ale w czerwcu szczególnie do gustu przypadł mi kolor Whipped Blush. Jest to chłodny odcień różu, odrobinę neonowy, trochę w stylu barbie. Ja bardzo lubię tego typu odcienie, pasują one zarówno do mojego koloru włosów, jak i karnacji. Poza tym, dzięki zawartości niebieskich pigmentów genialnie optycznie wybiela zęby.
W czerwcu chętnie sięgałam również po kilka produktów do pielęgnacji. Jednym z nich był zestaw do włosów - odżywka i szampon Marula Oil marki Paul Mitchell. Są to naprawdę drogie produkty, które są, w moim odczuciu, warte swojej ceny, i które na moich włosach bardzo się sprawdziły. Do tego stopnia polubiłam te produkty, że sięgałam praktycznie tylko po nie i zużyłam już 3/4 opakowania. Szampon cudownie nawilża włosy i wygładza; odżywka jest jego dopełnieniem - jeszcze bardziej nawilża, wygładza i ułatwia rozczesywanie. Kiedy używam tego zestawu zawsze mogę liczyć na good hair day. Recenzja tych produktów w tym poście.
I drugi produktów do pielęgnacji, również włosów, to maska Kallos Cherry. To jeden z moich trzech faworytów spośród odżywek tej marki. Przepięknie pachnie, nawilża, wygładza, nabłyszcza. U mnie daje naprawdę spektakularne efekty. W czerwcu, po rocznej przerwie, postanowiłam do niej wrócić i to był naprawdę dobry wybór. Podobnie jak w przypadku kosmetyków marki Paul Mitchell, po użyciu tej odżywki zawsze mogę liczyć na good hair day.
Nie mogę nie wspomnieć o suchym szamponie Batiste. Aktualnie mam wersję Floral Essence. O ile w zimie suchy szampon może stać na półce nieruszany tygodniami, tak w lecie bardzo często po niego sięgam. Nie tylko w jego pierwotnym przeznaczeniu - lubię spryskać nim włosy, aby unieść je u nasady. Nie przepadam za wersjami XXL czy Volume, bo dają zbyt dramatyczny efekt. Ten daje delikatny, ale zauważalny efekt uniesienia. Do tego bardzo ładnie pachnie, i obok Cherry stanie się moim ulubieńcem.
Nie mogę nie wspomnieć o suchym szamponie Batiste. Aktualnie mam wersję Floral Essence. O ile w zimie suchy szampon może stać na półce nieruszany tygodniami, tak w lecie bardzo często po niego sięgam. Nie tylko w jego pierwotnym przeznaczeniu - lubię spryskać nim włosy, aby unieść je u nasady. Nie przepadam za wersjami XXL czy Volume, bo dają zbyt dramatyczny efekt. Ten daje delikatny, ale zauważalny efekt uniesienia. Do tego bardzo ładnie pachnie, i obok Cherry stanie się moim ulubieńcem.
Ostatni już produkt, który w ubiegłym miesiącu mnie bardzo zaskoczył swoim działaniem była pomadka ochronna Carmex z limonką. Obłędnie pachnie, cudownie nawilża, po chwili lekko chłodzi i szczypie w usta. Zawiera SPF 15. Ma konsystencję masełka.
Koniecznie podzielcie się w komentarzach swoimi czerwcowymi ulubieńcami;)
Koniecznie podzielcie się w komentarzach swoimi czerwcowymi ulubieńcami;)
te róże bym Ci skradła :> !
OdpowiedzUsuńPiękne są :)
UsuńObydwa tusze mialam zamiar kupic, jednak zdecydowałam się na inny, ale nie żałuje:) co do maski- kiedys mnie nie przekonała, ale z tego co widze ostatnio wszyscy je polecaja wiec warto do niech wrocic.
OdpowiedzUsuńObserwuje oraz zapraszam do siebie
variousss.blogspot.com/
Na jaki się zdecydowałaś? Z Kallosami bywa różnie, u każdego sprawdza się inny.
UsuńUwielbiam tę wersję batiste ;)
OdpowiedzUsuńPięknie pachnie:)
UsuńCiekawa jestem tych tuszy, póki co absolutnie nic nie dorównało ani tym bardziej nie przebiło So Couture:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie je spróbuj, może akurat też znajdziesz wśród nich nowego ulubieńca i zastępcę So Couture:)
UsuńSuchy szampon Batiste to u mnie całoroczny ulubieniec :D
OdpowiedzUsuńMój w sumie też, ale w zimie bardzo rzadko po niego sięgam, więc tak naprawdę triumfuje głównie w lecie;)
Usuń