Hej;) Zapraszam Was na nowy post, w którym pokażę Wam kilka nowości kosmetycznych. Ostatnio stawiam na intensywne zużywanie kosmetyków, szczególnie tych do makijażu, ale nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła i nie przetestowała nic nowego. Jeśli jesteście ciekawi, co ostatnio wpadło w moje ręce, to koniecznie przeczytajcie dzisiejszy post;)
Pierwszy produkt to coś do ciała, nowość od marki Lirene, czyli samoopalacz/brązująca dwufazowa mgiełka. Ja latem samoopalaczy używam tylko do wyrównania kolorytu mojej skóry - nakładam go w problematyczne miejsca, które trudno jest mi opalić np. na szyję. Drugie zastosowanie samoopalacza to brązowienie świeżej opalenizny. Jeśli opalimy się na czerwono, wystarczy spryskać skórę tą mgiełką i delikatnie ją rozsmarować. Na następny dzień nasza skóra nabierze złocisto-brązowego koloru.
Produkt ma postać dwufazowego olejku. Oczywiście musimy wstrząsnąć buteleczką przed użyciem. Atomizer rozpyla bardzo delikatną mgiełkę. Produkt, jak na olejek nie jest bardzo tłusty. Bardzo szybko się wchłania, ale pozostawia lekko lepką warstwę na skórze. Nie brudzi ubrań, nie pozostawia smug na ciele. Nie wysusza skóry, powiedziałabym nawet, że ma lekko delikatnie nawilżające działanie.
Nie
jest to mocny samoopalacz, jest dużo łagodniejszy od swojego brata w musie. Aby skóra nabrała ciemniejszego koloru, trzeba go użyć kilka dni
pod rząd. Z racji tego, że jest dość łagodny, zapach również jest
delikatniejszy, łatwiejszy do zniesienia niż w przypadku tradycyjnych
samoopalaczy. Jednak po kilku aplikacjach zaczyna być już czuć ten
produkt na skórze. Utrzymuje się kilka dni, więc jest dość trwały.
Jedyne zastrzeżenia mam, co do tego jak schodzi ze skóry, a niestety
schodzi nierównomiernie, pozostawiając plamy. Dobrze jest wtedy
złuszczyć skórę peelingiem, a następnie zaaplikować samoopalacz
ponownie.
Kolejny produkt z pielęgnacji, na który warto zwrócić uwagę to maseczka do włosów marki Palmer's - Coconut Oil Deep Conditioning Protein Pack, czyli maseczka proteinowa z olejkiem kokosowym, przeznaczona dla suchych, zniszczonych i farbowanych włosów.
Pomimo że moje włosy średnio przepadają za kokosem - lubią się po nim puszyć i brak mi tego efektu dociążenia, wygładzenia, nabłyszczenia jak po innych olejkach, ta maseczka wyraźnie przypadła im do gustu. Myślę, że tutaj kluczową rolę gra dobór innych składników. Po tym produkcie one są dociążone, błyszczące, mięsiste, miękkie w dotyku, wygładzone i do tego cudownie pachną kokosem.
Maseczka pachnie bardzo intensywnie, słodko, kokosowo, a sam zapach na włosach utrzymuje się bardzo długo. W składzie znajdziemy m.in. ekstrakt z kokosa, olej kokosowy, keratynę, olej słonecznikowy, olej monoi, mleko, jedwab, witaminę E.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie paletka cieni marki Eveline - Nude All in One. Paletka zawiera cienie w chłodnej i neutralnej tonacji. Jest wprost stworzona dla blondynek o niebieskich oczach. Do paletki dołączony jest aplikator - z jednej strony pędzelek, z drugiej pacynka, ale jak to zwykle bywa jego jakość pozostawia wiele do życzenia.
Cieniami pracuje się całkiem
przyzwoicie, są jedwabiste w dotyku, dobrze się blendują i rozcierają
między sobą, ale nie zlewają się w jedną całość. Niestety trochę się
pylą i osypują. Mogłyby też być trochę lepiej napigmentowane. Tutaj
jednak musimy trochę budować intensywność koloru. Moim zdaniem nie
jest to jednak paletka samowystarczalna z jednego prostego powodu - brak tutaj
matów, szczególnie matowego beżu. Mamy tu tylko dwa 'matowe', a właściwie lekko satynowe cienie- jasny i
średni brąz. Jest za to sporo perłowych cieni i cieni z drobinkami.
Cienie potrzebują dobrej bazy, bo na korektorze niestety kiepsko się utrzymują i potrafią zniknąć w ciągu dnia. Paletka kosztuje stacjonarnie sporo, bo około 49 zł, więc polecam polować na nią na promocjach.
Dwa wypiekane cienie, w których z miejsca się zakochałam to te cudowne kameleony marki Douglas. Kupiłam je po obejrzeniu filmiku Maxineczki i powiem Wam, że naprawdę warto. Ten fioletowy jest aktualnie w promocji, kosztuje tylko 35 zł, więc polujcie na niego, bo warto! Standardowa cena tych cieni to 65 zł.
Violet Cameleon i Green Cameleon to zamienniki słynnych cieni z Topshopu. Cudownie mienią się na powiece na różne kolory. Nałożone na całą powiekę, robią cały makijaż. Same w sobie są tak ozdobne, że zastąpią nam biżuterię;) Przyklejam je do powieki na bazę NYX Glitter Primer.
Ostatni produkt to matowa pomadka do ust marki Gosh - Velvet Touch Lipstick Matt. Ja mam ją w odcieniu 21 Fidelity i jest to przepiękna strażacka czerwień. Pomimo że jest to ciepły odcień czerwieni, zęby nie wyglądają przy nim na żółte. Cudownie wygląda kiedy jesteśmy trochę opalone, bo taki kolor jeszcze bardziej podkreśla tę opaleniznę.
Pomadka ma dość suchą konsystencję, ale jej aplikacja nie stwarza problemu. Dzięki temu, że nie jest kremowa, nie wylewa się poza kontur ust i długo się na nich utrzymuje. Kompletnie nie czuć jej na ustach, nie wysusza ich, ale przed jej nałożeniem radzę wykonać peeling, bo podkreśla każdą suchą skórkę i może osadzać się w załamaniach ust.
Spokojnie wytrzyma jedzenie i drobny posiłek. U mnie utrzymuje się około 5-6 godzin bez poprawek. Zjada się bardzo ładnie, nie tworząc wyraźnej granicy.
Dajcie znać w komentarzach, czy znacie któreś z tych produktów. Napiszcie też, czy któryś z tych kosmetyków Was zaciekawił.
Mam tę mgiełkę Lirene ale ja to już po dwóch użyciach wyglądałam na nieźle muśniętą słońcem :D
OdpowiedzUsuńOoo to nieźle;) W sumie pewnie wiele zależy od karnacji, od skóry - mnie łapie dopiero po 3-4 użyciach;)
UsuńTą mgiełke z Lirene chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńPolecam, jest naprawdę fajna, a niedroga;)
UsuńJedyne co mnie zupełnie nie zaciekawiło to zdecydowanie paletka ;) kolory bardzo typowe no i większość satynowych czy błyszczących :) chyba lepiej wypadają te z Maybelline :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, paletka jakoś szczególnie się nie wyróżnia, ale jak ktoś szuka czegoś w neutralnej kolorystyce to powinien być zadowolony:) Nie miałam tej paletki z Maybelline, więc co do jakości się nie wypowiem, ale z tego co kojarzę to tam też jest malutko tych matów.
UsuńMam cien Shuffle the cards, pierwowzor z Topshop i jest fantastyczny! Tylko musze kilka warstw palcem nalozyc zeby uzyskac satysfakcjonujacy blask :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie szkoda, że Douglas nie wypuścił jeszcze trzeciego koloru, odpowiednika Shuffle the cards, bo ten fioletowy przypomina Wax&Wane. Chociaż chyba skuszę się na oryginalny cień z Topshopu z Allegro, cena ta sama:) Te z Douglasa też trzeba nałożyć palcem po kilka warstw, więc myślę, że niczym się nie różnią:D
Usuń