Hej;) Dziś zapraszam Was na nowy post, w którym podzielę się z Wami moimi ostatnimi zakupami makijażowymi. Uzbierało się tych produktów dość sporo, więc przygotujcie się na długi post. Jeszcze ich nie używałam, ale już wkrótce zabiorę się za testowanie. Jeśli chcecie zobaczyć, co wpadło w moje ręce, czytajcie dalej:)
Większość produktów pokazywałam już na InstaStory, więc jeśli śledzicie mój instagramowy profil na bieżąco, pewnie mój wybór kosmetyków Was nie zaskoczy.
Dwie typowo letnie, podkreślające opaleniznę paletki cieni, które zamówiłam to Bogini Brązu z Glamshopu oraz Nude Beach z The Balm. Miałam wcześniejsze wersje zarówno paletek z Glamshopu, jak i paletek The Balm i moim zdaniem te nowe zupełnie nie różnią się jakością od poprzednich.
Nude Beach pod względem jakości wypada identycznie co Nude Dude, czy Nude Tude. Brak tu stuprocentowych matów, znajdziemy tu raczej cienie matowo-satynowe, ale znajdziemy też mocno połyskujące cienie metaliczne.
Bogini Brązu na pierwszy rzut oka jest równie dobra jakościowo co Strefa Komfortu, ale oczywiście na recenzję przyjdzie jeszcze czas.
Kolejne dwa produkty z Glamshopu, na które się zdecydowałam to rozświetlający róż do policzków GlamPOP Owocowy oraz GlamPOP Matowy Brązer.
Szczerze powiedziawszy byłam zaskoczona tym jak ciemny jest Owocowy, liczyłam na coś w stylu różu Milani Luminoso i żałuję, że nie wzięłam Pastelowego Łososia. Mimo wszystko na pewno chętnie będę z niego korzystać.
Matowy Brązer kolorystycznie to połączenie Konturu i Ocieplacza, bo można nim zarówno opalić/ocieplić jak i mocniej wykonturować twarz, jednakże pod względem odcienia jest znacznie od nich ciemniejszy. Dla mnie to zaleta, bo latem, kiedy jestem opalona, musiałam budować kilka warstw dwóch poprzedników z racji tego, że były na mojej skórze praktycznie niewidoczne.
Dalej Glam Glue, czyli baza pod pigmenty, cienie sypkie, foliowe czy połyskujące. Testowałam ją tylko na dłoni i zapowiada się naprawdę rewelacyjnie.
Kolejny zakup to oczywiście pigmenty. Wybrałam całkiem sporo kolorów:) A dokładniej piętnaście: Amore, Rudy Róż, 24 Karaty, Szampański, Venus, Róża Herbaciana, Stara Oliwa, Glam, Blasssk, Denaturat, Super Nova, Różowy Rubin, Satyna, Metalowa Lawenda i Bestseller. Niedługo szykuje się sporo okazji, kiedy będę mogła je wykorzystać.
Następny produkt obok którego nie mogłam przejść obojętnie to sztuczne rzęsy GlamLash. Miałam poprzednie wersje z norek i byłam z nich średnio zadowolona. Tamte były bardzo długie, bardzo teatralne, ładnie wykonane, ale niezbyt trwałe.
Nowe GlamLash są rzęsami syntetycznymi. Są o wiele bardziej naturalne, lepiej wykonane, mają dużo ładniejsze opakowania. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie pasek - jest bardzo elastyczny, cienki, przezroczysty, w związku z czym rzęsy powinny dość dobrze trzymać się w wewnętrznym kąciku oka.
Zamówiłam dwa modele - Kocie oraz Bella. Oczywiście to jaki rzęsy będą dawały efekt, zależy tylko i wyłącznie od Waszej budowy oka. Przy mojej budowie oka Kocie wyglądają bardzo naturalnie, dlatego domówiłam jeszcze Bellę, która już jest nieco bardziej dramatyczna. Jeśli jednak żaden z modeli Wam się nie podoba czy nie pasuje do Waszego oka - w sklepie znajdziecie też bardziej naturalnie wyglądające modele.
Ostatni już rzut produktów z Glamshopu to pędzle. Od dawna powtarzam, że jeśli szukacie bardzo dobrych jakościowo pędzli za stosunkowo nieduże pieniądze to zainwestujcie w pędzle Glambrush. Przerobiłam już wiele wiele marek pędzli i tych tańszych i tych droższych i myślę, że te pędzle mają najlepsze przełożenie ceny do jakości.
Tym razem zdecydowałam się na jeden pędzel z serii Pro (ten w czarnej skuwce), a konkretnie PRO2. Jest to duży puchaty syntetyczny pędzel do pudru, który równie dobrze sprawdzi się do ocieplania twarzy. T110 to wyjątkowo miękki pędzel do rozświetlacza albo pudrowania okolicy pod oczami. Za pomocą T112 możemy nałożyć róż i bronzer. T106 kupiłam z myślą o konturowaniu. T113 mam zamiar używać do korektora oraz do kremowego konturowania. O113 to pędzelek idealny do pigmentów, cieni sypkich czy foliowych.
Na tym koniec nowości z Glamshopu, pora przejść do innych produktów. Będąc w drogerii Natura skusiłam się na rozświetlający puder sypki marki Smart Girls Get More. Najbardziej podoba mi się ten kosmetyk nałożony puchatym pędzlem na całą twarz, punktowo, pod oczy tworzy moim zdaniem już zbyt widoczny, nienaturalny efekt.
No cóż, La Mer to to nie jest, ale myślę, że do wieczorowych makijaży, makijaży osób dojrzałych sprawdzi się dobrze, bo bardzo ładnie odbija światło, sprawia, że skóra wygląda młodziej, zdrowiej. Nie ma tu drobinek brokatu, puder nie daje też koloru.
Na minus zasługuje bardzo słabe tandetnie wykonane opakowanie. W środku mamy sitko, które do niczego się nie nadaje - albo wysypujemy za dużo produktu, albo w ogóle ciężko jest wydobyć go z opakowania.
W Biedronce kupiłam matową pomadkę Perfect Lipstick i konturówkę Perfect Lip Contour Bell z serii limitowanej. Odcień obu to Ideal Nude - brudny róż.
Pomadka ma formę sztyftu, jest dość woskowa i trochę się na ustach lepi. Jest bardzo komfortowa na ustach, nie powoduje uczucia ściągnięcia, nie wysusza ich. Ma wykończenie matowe, chociaż przez to, że jest taka woskowa, jakby delikatnie odbija światło. Na moich ustach trzyma się rewelacyjnie - potrafi przetrwać nawet tłusty posiłek. Kiedy już zaczyna się ścierać, robi to równomiernie, ale nie tworzy też ostrej linii od wewnętrznej części ust. Pomadka działa trochę na zasadzie tintu - delikatnie wgryza się w usta, więc nawet gdy schodzi pozostawia usta delikatnie zabarwione.
Konturówka ma idealną konsystencję - nie jest za twarda, nie jest za miękka. Bardzo łatwo można nią wyrysować usta.
Jeśli jeszcze gdzieś je dorwiecie - polecam:)
Produkt, którego zakup Wam odradzam to z kolei automatyczna konturówka do ust Pierre Rene Lip Matic. Ja mam ją w odcieniu 07, który jest idealnym, naturalnym beżem. Ten kolor idealnie nadaje się do lekkiego powiększenia ust. To, co mi w niej nie odpowiada, to konsystencja. Jest zbyt miękka, zbyt masełkowata, ciężko wyrysować nią precyzyjny rysunek ust. Poza tym pozostawia na ustach grudki. Na moich ustach jej trwałość również jest kiepska. Dawałam jej kilka szans, ale ostatecznie się z nią nie polubiłam. Szkoda, bo jest to ulubieniec wielu osób i (podobno) odpowiednik słynnej konturówki z Too Faced. Dodam jeszcze, że ta konturówka bardzo przypomina mi automatyczne konturówki z Golden Rose, za którymi również średnio przepadam.
To już wszystko. Dajcie znać w komentarzach, co Wam najbardziej przypadło do gustu.
Pędzle Glambrush mam i bardzo lubię;) udało mi się zakupić w promocji cała tubę! rewelacja!
OdpowiedzUsuńOo zazdroszczę;) Ja pojedynczo zbieram:)
UsuńZnam jedynie puder ze Smart Girls :) Piękne są te pędzle <3
OdpowiedzUsuńTo prawda:) I jak się u Ciebie sprawdza?
UsuńWidze piekne rzeczy. Ja tez zbieram sie do zamowienia z Glamshopu :D
OdpowiedzUsuńCo masz ochotę zamówić?:)
UsuńJestem ciekawa pigmentów z Glamshopu;) Koniecznie napisz coś o nich.
OdpowiedzUsuńNa pewno pojawi się post z recenzją jak je trochę przetestuję:)
UsuńMyślałam o palecie Bogini Brązu, ale na początek chyba skuszę się na 2-3 cienie mono do palety magnetycznej. Chciałam kupić osławioną kosmiczną pieczarkę ale nie jest niestety dostępna :(
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej kupić kilka pojedynczych cieni. Kosmiczna Pieczarka to jeden z moich ulubionych cieni:)
Usuńdużo bardziej polecam puder Translucent ze smart girls get more :) dla mnie jest idealny! ale faktycznie największym minusem jest opakowanie, bo juz raz mi to sitko wypadlo i sporo pudru zgubiłam niestety ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, na pewno rozejrzę się za nim przy okazji:)
Usuń