Hej;) W dzisiejszym poście mam Wam do pokazania kilka ciekawych produktów - coś do pielęgnacji twarzy i ust, suplement diety na włosy i bardzo oryginalne perfumy na jesień. Jeśli jesteście ciekawi, czytajcie dalej. Zapraszam;)
Zacznę od perfum, które kupiłam jeszcze będąc w Stanach. Właściwie jak widzicie na zdjęciu są to małe perfumki marki Origins - Ginger Essence. Zapach jest wyjątkowy - cytrusowy z nutką imbiru. Dla mnie jest to zapach typowo jesienny, otulający. Te perfumy nie mają typowego zapachu alkoholu bezpośrednio po spryskaniu skóry. Są bardzo intensywne i długo utrzymują się na skórze.
Nie wiem czy kupię pełnowymiarowe opakowanie, bo jednak ten zapach jest na tyle oryginalny i bardzo specyficzny, że myślę, że szybko by mi się znudził.
Kolejna nowość u mnie i nowość na rynku to miętowa pomadka ochronna z peelingiem marki Sylveco. Moja pomadka peelingująca powoli już się kończy, więc postanowiłam wypróbować nową, miętową wersję. Ta jednak ma tak małe i delikatne drobinki, że... nic nie złuszczają. Niestety w żaden sposób nie mogłam się pozbyć za pomocą tej pomadki-peelingu suchych skórek. Za to świetnie się sprawdza jako zwykły balsam ochronny - bardzo dobrze nawilża, natłuszcza i regeneruje usta. Generalnie jest to dobry produkt, ale myślałam, że będzie bardziej przypominał ten tradycyjny peeling z żółtą nakrętką.
Kolejna nowość u mnie to krem pod oczy marki Make Me Bio z marakują i zieloną herbatą.
Ja już kiedyś miałam krem pod oczy tej marki, z witaminą E i ekstraktem z ogórka. Tamten był lekki, dość wodnisty i przeciętnie nawilżał. W lecie sprawdzał się nieźle, bo szybko się wchłaniał, ale jesienią i zimą jego działanie było niewystarczające.
Ten jest gęsty, bezzapachowy i całkiem nieźle nawilża i nawadnia skórę pod oczami. Nie jest aż tak dobry jak arganowy krem pod oczy Nacomi, ale generalnie spełnia moje oczekiwania. Szybko się wchłania, dobrze sprawdza się pod makijaż.
Kolejny produkt do pielęgnacji bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jest to krem-essencja Soraya Ideal Beauty do cery zmęczonej i pozbawionej blasku. Krem jest rewelacyjny, ponieważ świetnie sprawdza się zarówno jako krem - produkt do pielęgnacji, jak i rozświetlająca baza pod makijaż.
Jako krem dobrze nawilża i nawadnia skórę, ma gęstą konsystencję i jest treściwy. Nie zauważyłam aby mnie zapychał. Może skład nie jest najlepszy pod słońcem, ale działanie jest rewelacyjne.
Ze składników aktywnych znajdziemy tu masło shea, komórki macierzyste z liści róży białej oraz ekstrakt z korzenia zimozielonego kielichowca zachodniego (ta sympatyczna roślinka ma ponoć właściwości lecznicze). Oczywiście jest też sporo 'chemii' - silikony i inne substancje potencjalnie komedogenne.
Ze składników aktywnych znajdziemy tu masło shea, komórki macierzyste z liści róży białej oraz ekstrakt z korzenia zimozielonego kielichowca zachodniego (ta sympatyczna roślinka ma ponoć właściwości lecznicze). Oczywiście jest też sporo 'chemii' - silikony i inne substancje potencjalnie komedogenne.
Jako baza rewelacyjnie rozświetla skórę. Dosłownie funduje efekt high glow. Zmieszany z podkładem dodaje mu lekkości, rozświetlenia. Nie polecam go do cer tłustych, ale do cer suchych, ewentualnie mieszanych.
Na opakowaniu jest napisane, że produkt zawiera tajemniczy 'złoty pył', który odpowiada za rozświetlenie skóry
Na opakowaniu jest napisane, że produkt zawiera tajemniczy 'złoty pył', który odpowiada za rozświetlenie skóry
Polecam go wypróbować, bo tak naprawdę dostajecie kosmetyk 2w1.
Zamknięty jest w szklanym ciężkim słoiczku.
I na koniec suplement diety na włosy, skórę i paznokcie Regital. Odkąd wróciłam z wakacji mam spory problem z łamaniem i rozdwajaniem się paznokci, więc staram się działać na nie podwójnie. Zewnętrznie - za pomocą odżywki do skórek i paznokci Regital, którą Wam niedawno pokazywałam w ulubieńcach oraz od środka - za pomocą tabletek.
Na razie biorę suplement drugi tydzień (kuracja powinna trwać miesiąc), więc jeszcze efektów nie zauważyłam, ale jeśli jakieś zauważę, na pewno dam Wam znać.
Dajcie znać w komentarzach, czy znacie któryś z tych produktów lub czy któryś Was zainteresował.
W pomadce Sylveco z czasem pojawia się więcej drobinek - im dłużej będziesz używała, tym lepiej będzie ścierać :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że już trochę ją stosuję i masz rację, z czasem jest ich więcej, ale dalej są dla mnie zbyt delikatne i nie złuszczają tak jakbym tego chciała:(
Usuńoo pomadka z Sylveco mnie zaciekawiła :) miałam inną wersję i ją uwielbiałam!! :)
OdpowiedzUsuńOdżywcza była super:D
Usuńsuper! pomadka z peelingiem sylveco od dawna za mną chodzi, tak samo jak make me bio :) Jedynie z soraya się bardzo nie lubię.
OdpowiedzUsuńObie marki mają świetne produkty;) Ja nie miałam zbyt wielu produktów marki Soraya - jedynie dwa kremy, ale myślę, że ich kosmetyki to tak naprawdę loteria - ten krem jest świetny, ale do cery mieszanej i tłustej już nie był taki fajny;)
Usuń