Hej;) Dziś zapraszam Was na recenzję podkładu, który pokazywałam Wam ostatnio w ulubieńcach listopada, czyli Clarins Extra Firming. Jeśli chcecie wiedzieć, czy jest to długotrwały, mocno kryjący podkład na co dzień, i czy faktycznie jest tak dobry jak wszyscy mówią, czytajcie dalej.
EFEKT DRUGIEJ SKÓRY
Jest gęsty i ma przyjemnie kremową konsystencję. Bardzo łatwo się nakłada czy to pędzlem, czy gąbeczką. Osobiście uwielbiam nakładać go właśnie gąbką, wygląda wtedy bardzo naturalnie i przepięknie stapia się ze skórą. Ma dość mocny perfumowany zapach.
Ma satynowe, takie 'świetliste' wykończenie, nawet po przypudrowaniu blask przebija przez skórę. Daje uczucie nawilżenia, nie powoduje ściągnięcia ani dyskomfortu. Ogólnie bardzo komfortowo nosi się go przez cały dzień na twarzy.
MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
Jeśli oglądacie mnie na InstaStory, zapewne widzieliście, że na początku dość mocno go skrytykowałam. Nie ukrywam, że byłam rozczarowana jego kryciem. Wszędzie wszyscy głośno trąbili o tym, że jest to idealny mocno kryjący podkład do cery suchej. Ja raczej nie nazwałabym go podkładem mocno kryjącym. Ma krycie średnie, przy jednej warstwie na pewno nie zakryje niedoskonałości czy przebarwień. Na szczęście da się je budować, bez ryzyka, że uzyskamy efekt maski. Osobiście zdecydowanie wolę nałożyć jedną warstwę, a resztę przebarwień przykryć korektorem.
Kolejny zawód początkowo sprawiła mi jego trwałość. Niestety nie jest to podkład, który przetrwa śmiech, krew, pot i łzy. Podkład dość szybko ściera się z nosa, ust i brody. Na szczęście nawet jeśli trochę się wytrze, nadal ładnie wygląda na twarzy, nie robią się dziury, można te miejsca delikatnie rozetrzeć palcem. Podkład średnio utrzymuje produkty pudrowe - bronzer, róż i rozświetlacz. Bardzo tracą one na intensywności w ciągu dni.
Mój odcień to 105 Nude. Dla mnie jest troszeczkę zbyt beżowy, wolałabym aby miał więcej żółtych tonów.
Podkład zamknięty jest w ciężkim szklanym opakowaniu z pompką. Ma standardową pojemność 30 ml i możecie kupić go np. w
Douglasie. Kosztuje 195 zł. Nie jest to mało, więc warto polować na
niego na promocjach.
Czy warto go kupić i czy ja kupię go ponownie? Szczerze powiedziawszy nie wiem. Na pewno nie jest to mój ideał, dalej będę szukać dobrze kryjącego podkładu, który nie miał by matowego wykończenia i nadawałby się do stosowania na co dzień.
Dajcie znać w komentarzach, czy znacie ten podkład, jak się u Was sprawdza.
Wlasnie ostatnio dlugo sie nad nim zastanawialam teraz wiem ze warto go miec :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz z niego równie zadowolona jak ja:)
UsuńSzkoda, że nie jest idealny ;<
OdpowiedzUsuńZapowiadał się bardzo ciekawie!
Nadal myślę, że jest to ciekawy podkład, tylko może troszeczkę inny niż się spodziewałam:)
UsuńDla mnie taki jest Naked Skin Urban Decay :)
OdpowiedzUsuńPolecasz go? Mam go na swojej wishliście razem z wieloma innymi podkładami:)
Usuń