Hej:) Dzisiaj zapraszam Was na recenzję najnowszej paletki cieni marki Anastasii Beverly Hills, która powstała we współpracy z Alyssą Edwards. Jeśli chcecie przekonać się czy ta paletka dorównuje jakością poprzednim, koniecznie czytajcie dalej :)
W paletce znajdziemy 14 cieni - 8 cieni matowych i 3 cienie błyszczące. Jak zwykle mamy też lusterko i i pędzelek.
Znajdziemy tu matową biel Headliner, błyszczące złoto Inspire, matowy zgaszony chłodny róż z drobinkami Unicorn Tribe, matowy żółty Brick Road, matowy neonowy róż Texas Made, matowy kobaltowy Dream It, matowy ciemny ziemisty brąz Back Rolls, matową brudną brzoskwinię The Supreme, matowy chłodny średni brąz H.O.E, metaliczny chłodny fiolet D.D.G., matową śliwkę B.B.D.C, metaliczną chłodną fuksję Beyond, matowy chłodny fiolet Believe oraz matową czerń Beast.
Niestety jakość cieni mnie rozczarowała. Matowe cienie nadal są bardzo mocno napigmentowane, ale praca z nimi wcale już nie jest taka przyjemna. Mają bardzo suchą konsystencję, co moim zdaniem nawet widać na skórze powiek - niestety ich "kredowość" sprawia, że każda zmarszczka czy załamanie skóry jest podkreślone.
Kobaltowy oraz żółty cień oraz bardzo łatwo się wytracają podczas blendowania. Kobaltowy oraz śliwkowy przy rozcieraniu przechodzą w brudno-szary, a żółty niestety nie jest tak intensywny jak w opakowaniu i ciężko go zbudować.
Metaliczne cienie też są suche przez co kiepsko przyklejają się do powieki i niestety nie dają efektu wow. Ich metaliczne wykończenie na powiece jest praktycznie niewidoczne - właściwie wyglądają jak cienie matowe, tylko że z drobinkami.
Swatche wszystkich cieni możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu:
Część cieni oczywiście wykorzystuję w makijażach, ale gdybym miała decydować ponownie, nie kupiłabym tej paletki.
Kobaltowy oraz żółty cień oraz bardzo łatwo się wytracają podczas blendowania. Kobaltowy oraz śliwkowy przy rozcieraniu przechodzą w brudno-szary, a żółty niestety nie jest tak intensywny jak w opakowaniu i ciężko go zbudować.
Metaliczne cienie też są suche przez co kiepsko przyklejają się do powieki i niestety nie dają efektu wow. Ich metaliczne wykończenie na powiece jest praktycznie niewidoczne - właściwie wyglądają jak cienie matowe, tylko że z drobinkami.
Swatche wszystkich cieni możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu:
Część cieni oczywiście wykorzystuję w makijażach, ale gdybym miała decydować ponownie, nie kupiłabym tej paletki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny;) Jeśli masz pytanie, zadaj je w komentarzu pod postem - na pewno odpowiem!
To nie jest miejsce na reklamę, więc proszę o niepozostawianie linków i komentarzy mających na celu autopromocję. Wszystkie tego typu treści nie będą publikowane;) Komentarze stanowiące offtop od tematyki bloga również trafią do spamu:)