Cześć :) Z racji tego, że w ubiegłym miesiącu post z ulubieńcami czerwca się nie pojawił, dziś zapraszam Was na podsumowanie ostatnich dwóch miesięcy, czyli ulubieńców czerwca i lipca. Przygotujcie się na to, że post będzie długi :) Jeśli chcecie wiedzieć jakie kosmetyki szczególnie przypadły mi do gustu, czytajcie dalej :)
Zacznę od kosmetyków do makijażu.
Zacznę od kosmetyków do makijażu.
Przyznam, że nie przepadam za pudrami prasowanymi, ale Oriflame OnColour Face Powder świetnie sprawdza się do poprawek w ciągu dnia. Ma jasny beżowy odcień, który nie wpływa na kolor podkładu. Posiada satynowe wykończenie i jedwabistą konsystencję. Nie pyli się, ale mimo to nie jest zbyt wydajny. Bardzo delikatnie matuje skórę. Dokładany w ciągu dnia nie tworzy efektu ciasta.
Bronzer Lily Lolo w odcieniu Honolulu już Wam na blogu pokazywałam, w poście na temat kosmetyków mineralnych tej marki. Od tej pory nie rozstaję się z nim na krok. Łatwo się rozciera, ma idealnie wypośrodkowaną intensywność, bardzo ładny kolor mlecznej czekolady, który konturuje twarz w wyważony sposób. Praktycznie się nie pyli. Ja jestem nim zachwycona.
Ostatnio długotrwałe podkłady, których do tej pory używałam, kompletnie przestały się u mnie sprawdzać. Niegdyś uwielbiany przeze mnie Kat Von D Lock IT czy Make-Up Atelier Paris wyglądały u mnie ciężko, matowo. Nie czułam się już w nich komfortowo. Konsultantka w Sephorze poradziła mi abym spróbowała podkładu Too Faced Peach Perfect. I to był strzał w dziesiątkę!
Jest długotrwały, ultra lekki, ma średnie krycie, które minimalnie da się budować. Jego wykończenie jest satynowe. Podkład matuje, ale nie na długie godziny. Nie ściera się, można go łatwo poprawić. Bajecznie szybko się rozprowadza.
Korektor L'Oreal Infallible More Than Concealer jakością przewyższa Tarte Shape Tape. Ma bardzo mocne krycie, jest super trwały. Nie wchodzi w zmarszczki, nie wysusza okolic pod oczami.
Puder sypki Kat Von D Setting Powder w odcieniu Translucent to kosmetyk o jedwabistej konsystencji i rozświetlającym wykończeniu. Oczywiście im więcej go nałożymy tym większy efekt odbicia światła uzyskamy. Nie jest to puder, który utrwala podkład na długie godziny. U mnie bardzo szybko się wyświeca latem, ale lubię go używać do bardzo delikatnych makijaży typu make-up no make-up. Nie nadaje się pod oczy, bo wygląda bardzo ciężko.
Nie zawiera drobinek. Jest bardzo miałki. Ma lekko beżowy kolor, który nie wpływa na odcień podkładu.
Błyszczyk Lily Lolo w odcieniu English Rose też Wam już na blogu pokazywałam. Nie utrzymuje się na ustach wybitnie długo i delikatnie się lepi, ale i tak bardzo go lubię. Często nakładam go na matową pomadkę, w szczególności do dziennych, delikatnych makijaży.
Pędzelek Hebe EO5 to coś co koniecznie musicie kupić! Jest to pędzel do blendowania cieni. Ma syntetyczne, bardzo miękkie włosie, które jest dość zbite, mało rozczapierzone. Służy głównie do podkreślania załamania powieki, do blendowania zewnętrznego kącika czy dolnej powieki. Nie nabiera zbyt dużo produktu, co moim zdaniem jest na plus w przypadku bardzo mocno napigmentowanych cieni. Nie nakłada też cieni na zbyt dużą powierzchnię powieki, więc nadaje się też do bardziej precyzyjnych prac.
Pomadka w płynie Ingrid Cosmetics Liquid Lipstick Matt to najlepsza drogeryjna matowa pomadka do ust. Jest niesamowicie trwała. Nie straszny jej nawet tłusty posiłek - oczywiście zjada się delikatnie od środka, ale wystarczy delikatnie jej dołożyć i znów można cieszyć się pięknym rysunkiem ust. Jest bardzo mocno napigmentowana. 203 to piękny kolor żywej maliny. Aplikator też jest bardzo precyzyjny, z łatwością można wyrysować za jego pomocą kontur ust. Konsystencja jest kremowa, bardzo komfortowa na ustach. Nie wysusza ust, nie tworzy na nich skorupy. Nie rozmazuje się.
Muszę koniecznie wybrać się do sklepu po odcienie 100, 101 lub 102, bo szukam komfortowej, i trwałej pomadki w odcieniach nude na swój ślub.
A teraz przejdziemy sobie do kosmetyków pielęgnacyjnych.
Pasta do zębów Natura Siberica Polar Night niesamowicie mnie zaskoczyła. Wybiela zęby, a przy tym jest ultra delikatna! Nie ma też drażniącego w język posmaku.
Lato w tym roku nie jest zbyt łaskawe. Cały lipiec był dość pochmurny, więc trzeba było się wspomóc samoopalaczem. St. Moriz Fast Tanning Mouse daje efekt skóry naturalnie muśniętej słońcem. Skóra nie przybiera żółtego odcienia, a delikatnie brązowy. Sama pianka ma kolor brązowy i może brudzić ubrania, więc trzeba na to uważać. Bardzo szybko przyciemnia skórę. Nie jest to produkt, który pozwala nam stopniować efekt. Jeśli nałożymy grubszą warstwę czy dwie cienkie warstwy nie uzyskamy mocniejszego efektu niż po jednej cienkiej.
Olejek do demakijażu Resibo Cleansing Oil dobrze zmywa makijaż, nie zapycha skóry, nie zostawia mgły na oczach. Więcej pisałam o nim w poście z lipcowymi nowościami do pielęgnacji ciała, twarzy i włosów.
Żel do mycia twarzy MesoBoost Collagen Forte Purrifying Gel dobrze oczyszcza skórę. nie ściąga jej, ładnie pachnie. Pisałam więcej w poście z recenzją kosmetyków tej marki.
Kremy do twarzy na dzień i na noc Soraya City S.O.S. dobrze nawilżają skórę i ładnie ja wygładzają. Koniecznie zajrzyjcie do posta z ich recenzją.
Cukrowy peeling do twarzy Apis Raspberry Glow to kosmetyk, który swoim działaniem zastępuje zabiegi kosmetologiczne. Jest to kosmetyk jakby trójwarstwowy - mamy tu cukier, liofilizowane maliny i żel. Po złączeniu wszystkich warstw otrzymujemy pastę, która złuszcza martwy naskórek. Postawiona na dłużej zmiękcza, wygładza i natłuszcza skórę. Niedługo na blogu pojawi się osobny post na temat kosmetyków marki Apis, tam przeczytacie o nim więcej.
Dajcie znać w komentarzach czy znacie któryś z tych kosmetyków. Jeśli tak, napiszcie jak u Was się sprawdza. Podzielcie się też koniecznie swoimi ulubieńcami ostatnich miesięcy.
Bronzer Lily Lolo w odcieniu Honolulu już Wam na blogu pokazywałam, w poście na temat kosmetyków mineralnych tej marki. Od tej pory nie rozstaję się z nim na krok. Łatwo się rozciera, ma idealnie wypośrodkowaną intensywność, bardzo ładny kolor mlecznej czekolady, który konturuje twarz w wyważony sposób. Praktycznie się nie pyli. Ja jestem nim zachwycona.
Ostatnio długotrwałe podkłady, których do tej pory używałam, kompletnie przestały się u mnie sprawdzać. Niegdyś uwielbiany przeze mnie Kat Von D Lock IT czy Make-Up Atelier Paris wyglądały u mnie ciężko, matowo. Nie czułam się już w nich komfortowo. Konsultantka w Sephorze poradziła mi abym spróbowała podkładu Too Faced Peach Perfect. I to był strzał w dziesiątkę!
Jest długotrwały, ultra lekki, ma średnie krycie, które minimalnie da się budować. Jego wykończenie jest satynowe. Podkład matuje, ale nie na długie godziny. Nie ściera się, można go łatwo poprawić. Bajecznie szybko się rozprowadza.
Korektor L'Oreal Infallible More Than Concealer jakością przewyższa Tarte Shape Tape. Ma bardzo mocne krycie, jest super trwały. Nie wchodzi w zmarszczki, nie wysusza okolic pod oczami.
Puder sypki Kat Von D Setting Powder w odcieniu Translucent to kosmetyk o jedwabistej konsystencji i rozświetlającym wykończeniu. Oczywiście im więcej go nałożymy tym większy efekt odbicia światła uzyskamy. Nie jest to puder, który utrwala podkład na długie godziny. U mnie bardzo szybko się wyświeca latem, ale lubię go używać do bardzo delikatnych makijaży typu make-up no make-up. Nie nadaje się pod oczy, bo wygląda bardzo ciężko.
Nie zawiera drobinek. Jest bardzo miałki. Ma lekko beżowy kolor, który nie wpływa na odcień podkładu.
Błyszczyk Lily Lolo w odcieniu English Rose też Wam już na blogu pokazywałam. Nie utrzymuje się na ustach wybitnie długo i delikatnie się lepi, ale i tak bardzo go lubię. Często nakładam go na matową pomadkę, w szczególności do dziennych, delikatnych makijaży.
Pędzelek Hebe EO5 to coś co koniecznie musicie kupić! Jest to pędzel do blendowania cieni. Ma syntetyczne, bardzo miękkie włosie, które jest dość zbite, mało rozczapierzone. Służy głównie do podkreślania załamania powieki, do blendowania zewnętrznego kącika czy dolnej powieki. Nie nabiera zbyt dużo produktu, co moim zdaniem jest na plus w przypadku bardzo mocno napigmentowanych cieni. Nie nakłada też cieni na zbyt dużą powierzchnię powieki, więc nadaje się też do bardziej precyzyjnych prac.
Pomadka w płynie Ingrid Cosmetics Liquid Lipstick Matt to najlepsza drogeryjna matowa pomadka do ust. Jest niesamowicie trwała. Nie straszny jej nawet tłusty posiłek - oczywiście zjada się delikatnie od środka, ale wystarczy delikatnie jej dołożyć i znów można cieszyć się pięknym rysunkiem ust. Jest bardzo mocno napigmentowana. 203 to piękny kolor żywej maliny. Aplikator też jest bardzo precyzyjny, z łatwością można wyrysować za jego pomocą kontur ust. Konsystencja jest kremowa, bardzo komfortowa na ustach. Nie wysusza ust, nie tworzy na nich skorupy. Nie rozmazuje się.
Muszę koniecznie wybrać się do sklepu po odcienie 100, 101 lub 102, bo szukam komfortowej, i trwałej pomadki w odcieniach nude na swój ślub.
A teraz przejdziemy sobie do kosmetyków pielęgnacyjnych.
Pasta do zębów Natura Siberica Polar Night niesamowicie mnie zaskoczyła. Wybiela zęby, a przy tym jest ultra delikatna! Nie ma też drażniącego w język posmaku.
Lato w tym roku nie jest zbyt łaskawe. Cały lipiec był dość pochmurny, więc trzeba było się wspomóc samoopalaczem. St. Moriz Fast Tanning Mouse daje efekt skóry naturalnie muśniętej słońcem. Skóra nie przybiera żółtego odcienia, a delikatnie brązowy. Sama pianka ma kolor brązowy i może brudzić ubrania, więc trzeba na to uważać. Bardzo szybko przyciemnia skórę. Nie jest to produkt, który pozwala nam stopniować efekt. Jeśli nałożymy grubszą warstwę czy dwie cienkie warstwy nie uzyskamy mocniejszego efektu niż po jednej cienkiej.
Olejek do demakijażu Resibo Cleansing Oil dobrze zmywa makijaż, nie zapycha skóry, nie zostawia mgły na oczach. Więcej pisałam o nim w poście z lipcowymi nowościami do pielęgnacji ciała, twarzy i włosów.
Żel do mycia twarzy MesoBoost Collagen Forte Purrifying Gel dobrze oczyszcza skórę. nie ściąga jej, ładnie pachnie. Pisałam więcej w poście z recenzją kosmetyków tej marki.
Kremy do twarzy na dzień i na noc Soraya City S.O.S. dobrze nawilżają skórę i ładnie ja wygładzają. Koniecznie zajrzyjcie do posta z ich recenzją.
Cukrowy peeling do twarzy Apis Raspberry Glow to kosmetyk, który swoim działaniem zastępuje zabiegi kosmetologiczne. Jest to kosmetyk jakby trójwarstwowy - mamy tu cukier, liofilizowane maliny i żel. Po złączeniu wszystkich warstw otrzymujemy pastę, która złuszcza martwy naskórek. Postawiona na dłużej zmiękcza, wygładza i natłuszcza skórę. Niedługo na blogu pojawi się osobny post na temat kosmetyków marki Apis, tam przeczytacie o nim więcej.
Dajcie znać w komentarzach czy znacie któryś z tych kosmetyków. Jeśli tak, napiszcie jak u Was się sprawdza. Podzielcie się też koniecznie swoimi ulubieńcami ostatnich miesięcy.
Znam aż cztero produkty. I chociaż żadnego nie uważam za typowego ulubieńca to miło mi się ich używa :)
OdpowiedzUsuńJakie to produkty? :)
UsuńTen błyszczyk bardzo mi się podoba. Wpadł mi już w oko jakiś czas temu. Muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńNie miałam żadnego z tych kosmetyków. Resibo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńMnie długo długo kusił zanim wypróbowałam i cieszę się, że w końcu zdecydowałam się na zakup ;)
UsuńGdzie można kupić pastę Natura Siberica? ;)
OdpowiedzUsuńW większości drogerii internetowych - Cocolita, Ezebra, Ekobieca ;)
UsuńMuszę kupić w końcu pomadke w płynie. Cukrowy peeling mnie zainteresował
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj, chyba najlepsza forma pomadki :)
Usuńciekawe produkty :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńBłyszczyk cudo, od jakiegoś czasu mój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńSporo osób go sobie chwali :)
UsuńKusi mnie od jakiegoś czasu podkład Too Faced, ale kolorystyka jest raczej nie dla mnie :/
OdpowiedzUsuńPędzle z HEBE uwielbiam, mam ich całą kolekcję :) I czekam na recenzję APIS, bo ten peeling mnie zaciekawił.
Czemu? Mają bardzo szeroką gamę:) Ja też na pewno dokupię jeszcze kilka modeli :)
Usuń