Hej:) Dopiero co podsumowaliśmy sobie poprzedni rok, a już mamy koniec kolejnego miesiąca! W związku z tym dziś zapraszam Was na ulubieńców stycznia. Odkryłam całkiem sporo perełek zarówno jeśli chodzi o pielęgnację jak i kolorówkę, więc post na pewno będzie długi :)
Jeśli chodzi o pielęgnację, mam Wam do polecenia kosmetyki zarówno do twarzy, do ciała jak i do włosów.
W styczniu sięgnęłam po krem do twarzy Orientana Drzewo Sandałowe i Kurkuma. Kosmetyk pachnie przepięknie, orientalnie. Jest dość ciężki i tłusty, ale ja lubię takie właściwości w kremach na noc. Jego konsystencja jest niesamowicie gęsta. Krem cudownie nawilża, zmiękcza i odżywia skórę. Jeśli stosujecie kwasy tak jak ja i potrzebujecie mocnej regeneracji lub macie ekstremalnie suchą skórę, to jest to produkt dla Was.
Znajdziemy tu masło shea, masło kakaowe, glicerynę, oleje: słonecznikowy, sandałowy, grejpfrutowy, ze słodkich migdałów, z kiełków pszenicy oraz ekstrakt z kurkumy.
Krem Eveline Egyptian Miracle w pewnym okresie był hitem internetu. Jest to bardzo uniwersalny kosmetyk i tak jak sugeruje producent, możemy go stosować do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. Ja nie stosuję go na co dzień, używam go tylko wtedy gdy czuję taką potrzebę.
Ten krem swoją konsystencją trochę przypomina wazelinę, a więc jest ekstremalnie gęsty i tłusty. Na pewno nie jest to produkt pod makijaż, nie jest to też kosmetyk, który polecałabym stosować na całą twarz, bo mógłby ją nieźle zapchać. Za to warto go stosować na przesuszone partie ciała czy twarzy. Ten krem bardziej natłuszcza niż nawilża skórę, ale jednocześnie ją regeneruje. Ja lubię go nakładać na usta gdy są spierzchnięte, na pięty gdy są szorstkie, na dłonie gdy są suche jak wiór, na łokcie, gdy zaczynają mi pękać. Z takimi problemami ten krem radzi sobie w mig. Raz próbowałam go nałożyć na włosy i trochę za mocno je obciążał, ale jeśli Wasze są zniszczone, możecie go wypróbować także w tym celu.
Krem zawiera w składzie oliwę z oliwek, wosk pszczeli, olej słonecznikowy, ekstrakt z propolisu, mleczko pszczele oraz ekstrakt z pyłku kwiatowego.
O serum do twarzy Natura Siberica Royal Caviar Beluga Caviar Revitalizing Face Serum pisałam Wam niedawno w poście z recenzją kosmetyków z serii Royal Caviar. Dobrze nawadnia i wygładza skórę, a do tego błyskawicznie się wchłania. Pamiętajcie jednak, że to nie jest krem - to produkt, który powinnyśmy stosować pod krem do twarzy; produkt, który ma wzmocnić działanie kremu, a nie go zastąpić.
W ulubieńcach grudnia polecałam Wam krem do twarzy na noc od Marilou Bio. Z kolei w styczniu odkryłam jego lżejszą wersję, czyli krem na dzień z olejkiem arganowym. Krem jest bardzo lekki. Jego konsystencja jest dość rzadka. Kosmetyk błyskawicznie się wchłania. Nie zostawia tłustego filmu na skórze. Dobrze sprawdza się pod makijaż, ponieważ współpracuje ze wszystkimi moim podkładami. Dobrze nawilża i nawadnia moją skórę, jest po nim miękka i gładka. Ponadto, co jest dla mnie niezwykle ważne, krem nie powoduje szybszego wyświecania się mojej cery w ciągu dnia.
Znajdziemy tu olej jojoba, glicerynę, olej arganowy, masło shea, wosk pszczeli, sok aloesowy oraz witaminę E.
Tonik do twarzy Ecolab Renewing Facial Toner również towarzyszył mi przez cały styczeń. Nie jest wybitnie nawilżający, ale niweluje uczucie ściągnięcia, a przy tym dobrze oczyszcza skórę. Skóra po przemyciu tonikiem jest delikatnie zmatowiona, a nadmiar sebum usunięty. Tonik ma przyjemny, kwiatowy zapach.
Zawiera ekstrakty: z lilii, z lukrecji, z morwy czarnej, z liści mącznicy oraz glicerynę.
Szamponów do włosów Petal Fresh używam cały czas odkąd odkryłam je mniej więcej półtora roku temu. Staram się testować różne wersje i choć nie widzę między nimi jakiejś znaczącej różnicy, to niektóre mogą ciut bardziej obciążać i przetłuszczać włosy, albo z drugiej strony - zbytnio je przesuszać. Strengthening Shampoo Seaweed & Argan Oil jest idealnie wypośrodkowany, dość neutralny w tej kwestii - są po nim gładkie, miękkie, nie są zbytnio dociążone, ale też nie są suche. Jak wszystkie szampony tej marki dobrze się pieni, dobrze oczyszcza włosy i ma fajny, bogaty i naturalny skład.
W składzie szamponu znajdziemy oleje arganowy i babassu, witaminy E i B5, glicerynę oraz ekstrakty: z wielkomorszczynu, z morszczynu pęcherzykowatego, z podbiału pospolitego, z krwawnika pospolitego, ze skrzypu polnego, z rozmarynu, z prawoślazu lekarskiego, z rumianku, z melisy i z tymianku.
Kiedyś uwielbiałam kosmetyki marki Evree. Postanowiłam sobie o niej trochę przypomnieć i kupiłam balsam do ciała Lasting Moisture. Balsam jest bardzo gęsty, ale dobrze się aplikuje i szybko się wchłania. Jest mocno skoncentrowany dzięki czemu potrzeba go naprawdę niewiele i na dłuższą metę jest wydajny. Nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Długo utrzymuje nawilżenie. Pachnie ładnie, kwiatami. Balsam koi podrażnienia skóry, niweluje uczucie ściągnięcia. Skóra jest bardzo gładka, napięta i nawodniona.
Jedyny minus tego kosmetyku to twarde plastikowe opakowanie, co w połączeniu z gęstą konsystencją, znacznie utrudnia wydobycie kremu z tubki.
Balsam zawiera w składzie masło shea, oliwę z oliwek, oleje kokosowy, abisyński i rycynowy oraz ekstrakt z kwiatów gardenii tahitańskiej, wosk kandelila, mocznik, witaminę E, kwas hialuronowy, alantoinę i panthenol.
Jedyny minus tego kosmetyku to twarde plastikowe opakowanie, co w połączeniu z gęstą konsystencją, znacznie utrudnia wydobycie kremu z tubki.
Balsam zawiera w składzie masło shea, oliwę z oliwek, oleje kokosowy, abisyński i rycynowy oraz ekstrakt z kwiatów gardenii tahitańskiej, wosk kandelila, mocznik, witaminę E, kwas hialuronowy, alantoinę i panthenol.
Z kolorówki też mam Wam do polecenia kilka cudeniek.
Po paletki cieni z Glamshopu sięgałam w styczniu zamiennie. Zarówno paletka Retro, która powstała we współpracy z Karoliną Zientek skradła moje serce, jak również paletka świąteczna Blask i Cienie vol.2. W Retro mamy więcej matów, w Blask i Cienie - błysków, więc idealnie się uzupełniały. Jeśli chcecie zobaczyć jak prezentują się one w środku, zajrzyjcie do wyżej podlinkowanych postów z recenzjami paletek. Świetna jakość, piękna kolorystyka - co tu dużo mówić. Glamshop idzie jak burza i zaskakuje nas coraz to lepszymi formulacjami kosmetyków.
Nie wyobrażam sobie makijażu wieczorowego czy okazjonalnego bez sztucznych rzęs. Lata poszukiwań i odkryłam te najlższejsze, najbardziej naturalne, a jednocześnie zjawiskowe. Ardell Faux Mink Wispies kupuję na okrągło i bardzo często po nie sięgałam na przełomie końcówki grudnia i początku stycznia.
Skoro już o rzęsach mowa, warto byłoby wspomnieć o dwóch rewelacyjnych klejach do rzęs. Pierwszy z nich to H&M Lash Glue. Jest przezroczysty, szybkoschnący, długotrwały. Nie ślizgają się na nim rzęsy, dobrze trzyma je przez cały dzień, nawet w wewnętrznym kąciku, ma wygodny aplikator. Niestety jest mało wydajny - dość szybko mi się skończył, a że obecnie jest wyprzedany, byłam zmuszona poszukać czegoś innego.
W końcu skusiłam się na dużo droższy nowy klej Huda Beauty Sticky Tack Lash Glue. Ma podobne właściwości - choć jest chyba jeszcze mocniejszy i jeszcze szybciej schnie. Niestety również nie jest zbyt wydajny, ale i tak bardzo serdecznie go Wam polecam.
W styczniu pokochałam także nowy podkład od Kobo - Pro Formula Full Cover Foundation. Zachowuje się bardzo podobnie jak Kobo Matte Cover Foundation z tym że ma mocniejsze krycie i jest ciut mniej matujący. Jest trwały, ładnie wygląda na skórze i jak na swoje krycie jest dość lekki. Ja mam odcień 02 Vanilla. Niedługo pojawi się na jego temat osobna recenzja.
Puder pod oczy Kobo Under Eye Brightening Powder kupiłam już kilka miesięcy temu, ale długo czekał na swoją kolej. Jest równie dobry co ten z Hean - Lightening Secret (pisałam o nim w poście z ulubieńcami sierpnia), choć ciut bardziej matowy, drobniej zmielony i minimalnie wysuszający. Mi to jakoś szczególnie różnicy nie robi, ale zwracam Wam na to uwagę. Skóra pod oczami wygląda po nim na bardzo gładką. Puder nie zawiera drobinek i choć ma biały kolor, pod oczami jest bardziej transparentny od pudru Hean.
Brokat do oczu Bell Shimmering Glitter ma piękny odcień. To róż z nutką fioletu i srebra. Pięknie mieni się na powiece, naprawdę daje efekt wow. Łatwo się przykleja i nie osypuje się w ciągu dnia.
Matowe pomadki do ust Jeffree Star znam i lubię od kilku lat. Pomimo że przez ten okres wyszło miliony innych dobrych kosmetyków do ust, ja wciąż jestem ich wierną fanką, ponieważ są trwałe, komfortowe i nie wysuszają ust. Do niedawna moim ulubionym kolorem był Celebrity Skin, ale ostatnio kupiłam sobie Christmas Cookie. To piękny ciepły nudziak - beż z niewielką domieszką różu i brązu.
Dajcie znać w komentarzach czy któryś z moich ulubieńców przypadł Wam do gustu. Koniecznie podzielcie się też swoimi hitami kosmetycznymi stycznia.
Palety z GlamShopu są przepiękne, chciałabym obie! :)
OdpowiedzUsuńMnie się podobają praktycznie wszystkie palety z Glamshopu, które ostatnio wychodzą :)
UsuńUwielbiam balsamy od Evree ;) Super nawilżają i mega ładna pachną :) Podoba mi się też ich gęstość, są wydajne :)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny blog, śliczne zdjęcia <333
Chętnie zaobserwuję Twojego bloga kochana :) :*
Buziaki,
Moncia:)
Zgadzam się :) Dziękuję bardzo :)
UsuńPrzepiekne palety :D
OdpowiedzUsuńOjj tak :)
Usuńdużo dobrego słyszałam o kremie od Eveline
OdpowiedzUsuńTaak, dużo osób go poleca :)
UsuńGdzie udało Ci się zdobyć balsam z Evree? Bardzo tęsknię za tą marką ;))
OdpowiedzUsuńW drogerii Madlen (https://www.madlensklep.pl/), z tym że stacjonarnie - jakieś resztki kosmetyków z Evree wyprzedają.
UsuńSzampon do włosów z Petal Fresh mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńWarto go wypróbować tym bardziej, że często są na promocji w Rossmannie :)
UsuńPodkłady kobo to moja miłość. Wypróbowałabym szampony Petal Fresh
OdpowiedzUsuńCzęsto są na promocji w Rossmannie, więc warto je wtedy wrzucić do koszyka :)
Usuń