Hej :) Dzisiaj zapraszam Was na ulubieńców marca. Z oczywistych względów nie mam tych faworytów dużo, są to zdecydowanie w większości kosmetyki pielęgnacyjne. Jeśli jesteście ciekawi co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, czytajcie dalej :)
O pierwszym ulubieńcu niedawno na blogu pojawił się bardzo obszerny wpis. Oczywiście mowa o szamponie w piance Sessio Green Therapy Mild Foam Shampoo Szałwia i Granat. Kosmetyk dobrze się pieni, porządnie oczyszcza skórę głowy i włosy, a jednocześnie jest bardzo delikatny. Jeśli pominęliście ostatni wpis, a chcecie się dowiedzieć coś więcej na jego temat, zostawiam Wam link do recenzji szamponu.
Na przełomie lutego i marca miałam mały problem z łupieżem. Na szczęście udało mi się go szybko zwalczyć przy pomocy zwykłego Nizoralu, ale od tej pory staram się raz na jakiś czas mocniej oczyszczać skórę głowy. Pomaga mi w tym kawowy szampon enzymatyczny Anwen Wake it up.
Jest to kosmetyk o zupełnie innej mocy i działaniu niż szampon Sessio. Przede wszystkim jest bardzo silnie oczyszczający. Producent zaleca stosować go raz w tygodniu, ja robię to nawet trochę rzadziej - mniej więcej raz na 2 tygodnie. Nie nakładam go na same włosy - je myję zwykłym, "codziennym" szamponem". Włosy są odbite od nasady. Pomimo mocnego oczyszczenia, skóra głowy nie jest przesuszona, ale też nie przetłuszcza się tak szybko jak wcześniej.
Na przełomie lutego i marca miałam mały problem z łupieżem. Na szczęście udało mi się go szybko zwalczyć przy pomocy zwykłego Nizoralu, ale od tej pory staram się raz na jakiś czas mocniej oczyszczać skórę głowy. Pomaga mi w tym kawowy szampon enzymatyczny Anwen Wake it up.
Jest to kosmetyk o zupełnie innej mocy i działaniu niż szampon Sessio. Przede wszystkim jest bardzo silnie oczyszczający. Producent zaleca stosować go raz w tygodniu, ja robię to nawet trochę rzadziej - mniej więcej raz na 2 tygodnie. Nie nakładam go na same włosy - je myję zwykłym, "codziennym" szamponem". Włosy są odbite od nasady. Pomimo mocnego oczyszczenia, skóra głowy nie jest przesuszona, ale też nie przetłuszcza się tak szybko jak wcześniej.
Szampon ma gęstą, żelową konsystencję. Bardzo dobrze się pieni. Trzeba go oczywiście zostawić na kilka-kilkanaście minut. Łatwo się wypłukuje. Jest wydajny i do tego pięknie pachnie kawą. Jeśli chodzi o składniki aktywne, znajdziemy tu mocznik, glicerynę, enzymy proteolityczne, kofein, ekstrakt z kawy, kwas salicylowy.
W marcowym denku wspominałam Wam, że emolientowa odżywka do włosów Anwen Emolientowy Irys na dłuższą metę obciążała moje włosy. Właśnie dlatego lubię w swojej pielęgnacji przeplatać kosmetyki o różnym składzie, działaniu i właściwościach. W marcu postawiłam na Proteinową Magnolię.
Moje włosy po tej odżywce są niesamowicie lśniące. Są wygładzone, ale nie lejące. Oprócz tego są też bardziej mięsite, grubsze, troszeczkę sztywniejsze, co sprawia, że wizualnie jest ich więcej.
Odżywka zawiera w składzie m.in. hydrolizowane proteiny mleczne, hydrolizat protein owsa oraz hydrolizowaną keratynę.
Prawdopodobnie stosowana przy każdym myciu może troszeczkę włosy przeproteinować - wtedy najlepiej na jakiś czas ją odstawić, zastąpić innym kosmetykiem i po jakimś czasie do niej wrócić.
W marcu odkryłam też pewien kosmetyk, bez którego nie wyobrażam sobie teraz pielęgnacji twarzy. Tonik Nacomi Hydrating Toner Moisturizing & Soothing Tonic to prawdziwe cudo! Bardzo mocno nawilża i nawadnia skórę. Jest dzięki niemu też bardziej napięta. Atomizer bardzo rozpyla bardzo dużą ilość produktu na raz, co na pewno nie będzie działało na korzyść jego wydajności. Tonik pachnie przepięknie kwiatami. Zawiera aloes, panthenol, glicerynę, kwas hialuronowy oraz ekstrakty z korzenia ruszczyka kolczastego, z wąkroty azjatyckiej, z kwiatów nagietka i z drożdży.
Na koniec kilka kosmetyków z kolorówki, których używałam końcem lutego i początkiem marca, czyli w odległych czasach kiedy jeszcze wychodziłam z domu i miałam okazję gdzieś się malować.
Pierwszy makijażowy ulubieniec to pomadka Huda Beauty Power Bullet, która ma bardzo kremową konsystencję. Jest niesamowicie aksamitna, dzięki czemu gładko sunie po ustach. Minimalnie odbija światło, więc nie jest w pełni matowa, ma delikatnie satynowe wykończenie. Jest bardzo komfortowa i trwała. Utrzymuje się na ustach kilka godzin, pomimo jedzenia i picia. Nie wysusza ust. Wygląda bardzo świeżo, dlatego świetnie sprawdzi się przy makijażach ślubnych. Ja mam odcień Wedding Day, który jest idealnie wyważonym nudziakiem - nie za jasnym, nie za ciemnym. Ma w sobie nutkę różu, brązu, brzoskwini. Ten kolor w każdym oświetleniu wygląda ciut inaczej, co sprawia, że jest naprawdę wyjątkowy.
Jak tylko zobaczyłam paletkę cieni i rozświetlacz z Glamshopu, które powstały we współpracy z MsDoncellitą, wiedziałam, że muszę je mieć. Paletka cieni Abstrakcja to totalnie moje kolory - wiosenno-letnie, zachęcające do kolorowych, energetyzujących makijaży. Niestety jeden cień mi się w środku pokruszył, nad czym ubolewam, bo jest przepiękny. Jakość tych cieni jest świetna. Bez problemu się blendują, łatwo w siebie przechodzą i są mocno napigmentowane. Błyski to oczywiście cudowne turbopigmenty. Niektóre maty w paletce (Królewicz, Aloha) są bardziej suche, przez co pracuje się z nimi ciut trudniej, ale nie jest to dla mnie aż taki problem.
Niestety moja paletka nie jest zbyt reprezentatywna. Jest cała zapaćkana, przez to że cień Omg! Omg! mi się pokruszył.
Turbo Hajlajt to rozświetlacz bez bazy kolorystycznej, dający, pod odpowiednim kątem, przepiękny złoty blask. Jest idealny dla każdego - i dla bladziochów i dla ciemniejszych karnacji. Ma drobinkowe wykończenie, więc nie polubią się z nim osoby, które kochają efekt gładkiej tafli. Rozświetlacz daje bardzo intensywny glow, więc jeśli lubicie delikatne rozświetlenie, nie będziecie z niego zadowolone. Moje wymagania Turbo Hajlajt zdecydowanie spełnia. Łatwo się nakłada, ma specyficzną, lekko plastelinową konsystencję.
Te paletki mają cudne kolory.
OdpowiedzUsuńPaleta cieni wpadła mi w oko :) Ten szampon kawowy od Anwen jest na mojej chciejliście :) Pomadka z Hudy ma boski odcień :)
OdpowiedzUsuńRozświetlacz i enzymatyczny szampon kawowy mnie zaciekawił, chętnie bym je wypróbowała. :)
OdpowiedzUsuńNamówiłaś mnie na zakup Tonicu od Nacomi. Właśnie szukałam jakiegoś i chyba zostałam przekonana... ;)
OdpowiedzUsuń